Zajęcia z arteterapii w Barcelonie 4 i 18 lutego
“Kilka dni temu, Przyjaciele, przeczytałem w Timesie krótką informację o ptaku, który nazywa się tukan, a który nagle sfrunął na ziemię pośrodku Lincoln Center, tysiące kilometrów od lasów deszczowych Kostaryki, gdzie powinien zamieszkiwać. Obok znajdowała się fotografia tego ptaka, dziobiącego okruchy chleba na oczach zaciekawionego otoczenia, podczas gdy specjalista wyjaśnił, że chodzi o rzadkie zjawisko zwane LOST SOLOS: pojedyncze ptaki, pojawiają się nieoczekiwanie z dala od zwykłych tras swych przelotów, w rejonie, w którym w ogóle nie powinno ich być.” Pisze Eshkol Nevo w swojej powieści zatytułowanej “Lost Solos”.
*
Emigracja, nawet jeśli intencjonalna, zamierzona i pożądana, wiąże się często z emocjami i przeżyciami niełatwymi do “uporządkowania”. Trudno zamieszkać na stałe w obcym początkowo kraju i nie przejść swoistego chrztu w postaci, nawet łagodnego, kulturowego szoku. Dzieci nie są tu wyjątkiem, i nawet te urodzone już za granicą, traktujące Polskę jako kraj ich rodziców, dziadków i wakacji, nierzadko stawiają czoła poczuciu obcości i odmienności.
Osią programu arteterapii transdyscyplinarnej w Szkole Polskiej w Barcelonie jest próba zbudowania przestrzeni, w której te i towarzyszące tym zagadnieniom pytania, mogą być postawione, zgłębione i, jakżeby nie, artystycznie wyrażone i przepracowane.
Zajęcia ze wszystkimi grupami, podczas kilku ostatnich tygodni, poświęciliśmy poszukiwaniom domu. Domu rozumianego nie jako budynku czy rodzinnego mieszkania, ale jako miejsca, miejsca-metafory, w którym jego budowniczy może poczuć się jak u siebie.
*
Podczas zajęć 4 lutego w najmłodszych grupach, Poziomkach i Jagódkach, poprzez muzyczno-taneczne zabawy staraliśmy się odkryć granice własnego ciała i jego relacji z kolegami i otaczającą nas przestrzenią. Bawiąc się dystansem, rytmem, tempem ruchu i tańca, mogliśmy doświadczyć rozmaitych form naszej obecności w klasie oraz wśród i wobec naszych kolegów. Kreśląc granice własnego ciała i jego trajektorię, budowaliśmy tym samym fundamenty miejsca, pozycji, obszaru, który zajmujemy w przestrzeni i który wyznacza nasze relacje z tym, co nas otacza.
Ruchowe przeżycia i doświadczenia przelaliśmy na wspólnie narysowane dzieło.
Na kolejnych zajęciach zajęliśmy się wyobrażeniem sobie wyimaginowanego budynku, w którym chcielibyśmy zamieszkać. Powstały kolorowe i niezwykłe plany bajkowych wręcz domostw, które pomimo, że ignorowały wszelkie prawa fizyki i architektury (a może właśnie dlatego), prosiły się ażeby je odwiedzić.
Zajęcia z grupą Malinek, tradycyjnie rozpoczął taniec na powitanie. Następnie zainspirowani bajką o Trzech Świnkach, nasz czas poświęciliśmy projektom określającym własną przestrzeń i własne miejsce.
Nie poprzestaliśmy jednak jedynie na tym, gdyż na wielkich arkuszach papieru uczniowie zaplanowali swoje własne miasto. Znalazło się w nim miejsce na zabawę, domy, sklepy i parki rozrywki. Nie było w nim według naszych architektów, przestrzeni dla policji, tak jak dla braku uprzejmości czy nienawiści. Podczas projektowana Miasta Dzieci, jak uczniowie sami nazwali swój projekt, okazało się, że niektórzy preferują pracować osobno, na małych, indywidualnych kartkach.
Swoboda ekspresji, samostanowienia i szacunku wobec cudzego wyboru i zdania, jest niezwykle istotna nie tylko podczas zajęć ze sztuki ale i w wychowaniu. Dlatego też podczas sesji z arteterapii, każdy uczeń może sam wybrać formę w jakiej chce, bądź nie chce, uczestniczyć w zabawie.
Gdy wielki rysunek został ukończony, autorzy indywidualnych prac wkomponowali je w większy plan, tak aby i one, mimo że osobne, stanowiły część Miasta Dzieci.
Zajęcia przyniosły dzieciom wiele interesujących doświadczeń związanych z działaniem indywidualnym i zespołowym. Pozwoliły na rozwinięcie skrzydeł poprzez projektowanie swojego własnego miejsca w świecie, jak i na wspólnie z innymi, ten świat urządzić, uzgodnić i zaprojektować.
Do projektowania w grupie Jarzębina użyliśmy materiałów z recyklingu – pudeł, tektury, gazet, ulotek, ścinków i włóczek. Powstały ciekawe, ekspresyjne konstrukcje, wiele mówiące o marzeniach i sympatiach swoich budowniczych.
Tak jak w poprzednich grupach, tak i tutaj, nie było recept, przepisów i reguł, które zamykałyby drzwi do wyobraźni.
Na kolejnych zajęciach, 25 lutego, postanowiliśmy odwiedzić te stworzone przez dzieci miejsca i przeżyć związane z nimi historie. Słuchając kolejnych utworów muzyki klasycznej, które pomagały nam przynosząc obrazy, uczucia i pomysły, odkrywaliśmy kolejne rozdziały i zawirowania historii, która „działa się” wokół stworzonych przez dzieci budowli. Każdą część przelewaliśmy na papier tworząc tym samym niemalże komiksową opowieść.
Ileż historii o miłości, rozstaniach, śmierci, pożarach, o przyjaźni, o morskich odmętach i przygodach, które warto było usłyszeć, poznać i przeżyć!
Wymyślanie i opowiadanie historii pomaga dzieciom nie tylko zrozumieć i oswoić swoje emocje i doświadczenia, umiejscowić i znaleźć się w otaczającym świecie ale również, w bezpiecznym, bajkowym otoczeniu, przerobić trudne dla nich uczucia i przeżycia oraz nadać im, poprzez aktywny udział w ich opowiadaniu, nowy wymiar. Wymiar w którym to dziecko jest ich twórcą i autorem, a nie jedynie biernym bezradnym odbiorcą.
*
Dzieci, których rodzice emigrują, mogą napotkać na swojej drodze wiele pytań i uczuć, które różnić je będą od swoich rówieśników. Być może będą próbować indagować swoją przynależność do nacji, kultury czy narodu. Być może nauka nowego języka sprawi im trudności, albo na odwrót, język polski, mowa ich rodziców i dziadków, wyda im się obca i skomplikowana. Może również się zdarzyć, że to one bezwiednie staną się rodzinnym tłumaczem. Być może też zwyczajnie poczują się inne i odmienne niż otaczający je koledzy i koleżanki. Dlatego też tak istotne jest wzmocnienie w nich pozytywnej, wartościowej relacji z otoczeniem i próba budowy indywidualnej tożsamości wobec bycia Polakiem, Katalończykiem czy Hiszpanem.
W swojej praktyce terapeutycznej wiele czasu poświęciłam pracy z grupami zagrożonymi wykluczeniem społecznym, między innymi z bezdomnymi. Zaczęłam pytać się wtedy o to: czym jest i czym może być dom, czym jest i czym może być ‘’miejsce’’? Co tworzy jego fundamenty, ściany, meble, ozdoby? Czym wypełniają się mury, na co otwierają okna, dla kogo i w jakim celu otwierają się drzwi?
Jest dom li tylko budynkiem? Czy też może wszyscy, trawestując poetę Białoszewskiego ‘’noszą sobą jakieś swojej miejsce?’’, dom, który warto odnaleźć, zbudować i niczym artysta swoje dzieło, ukształtować i stworzyć ? Kim są, dokąd lecą i czego pragną ptaki LOST SOLOS? Bez względu już gdzie i do jakich nacji, narodów, czasów i światów przypisze je historia.
Marta Pawlikowska
Komentarze
Prześlij komentarz