Sztuki stosowane, czyli cisza, proces i brak tematu
Kiedy od czasu do czasu wyjeżdżam poza miasto aby odpocząć i oddalić się nieco od miastowego hałasu, w tej właśnie chwili zatrzymania i spokojnego oddechu, z ogromnym zdziwieniem i poczuciem jakiegoś niemile łaskocącego dyskomfortu, przyjmuję wszechogarniającą mnie ciszę. Szybko wymawiam wówczas przypadkowe słowo by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, czy wciąż jeszcze słyszę.
Potem powracam do miasta, do jego metra, kolei, do plaż pełnych turystów, klaksonów i kolejek do kasy. Do dokładnego grafiku, w który wpisany jest nawet odpoczynek. Do świata, który nieustannie szumi dźwiękami włączonych maszyn i świeci rozżarzonymi ekranami monitorów. Świata, który stale biegnie i musi zdążyć. Świata, który przesycony jest informacjami, gotowcami do zastosowania i receptami do wykupienia.
Można na ten przykład ściągnąć pracę domową i przelać ją na papier za pomocą dwóch szybkich kliknięć „kopiuj-wklej”, można swoje zdanie wyrażać poprzez rozdawanie fejsbukowych lajków, emocje okazywać emotikonami bądź dziarsko wzniesionym niebieskim kciukiem. Można tańczyć, grać i śpiewać przy pomocy Nintendo Wii, a w razie jakichkolwiek wątpliwości zapytać Googla. Zresztą zawsze na wszelki wypadek warto zapytać Googla!
Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na sztukę? I po co mielibyśmy jej w ogóle poszukiwać? Jak sztuka miałaby pomóc mojemu dziecku? Jak sprawiłaby, że poradzi ono sobie w dzisiejszym, skomplikowanym świecie? Czy nie lepiej wyuczyć formułki o Malczewskim i sprawdzić w Wikipedii, któż to był Fryderyk Chopin? Być może koniec końców, sztuka to takie miłe, kolorowe zawracanie głowy? Być może powinni zająć się nią ci, którzy mają czas i których natura obdarzyła talentem?
***
Mija właśnie piąty miesiąc odkąd rozpoczęłam zajęcia edukacji artystycznej w Szkole Polskiej w Barcelonie. Piąty miesiąc przygód, olśnień, śmiechu i odkryć. Piąty miesiąc tworzenia.
Podstawowymi założeniami przeznaczonego dla dzieci programu jest próba doświadczania sztuki w działaniu i zabawie. Transdyscyplinarny charakter zajęć sprzyja rozwijaniu potencjału twórczego dzieci, kreatywności, chęci eksperymentowania i samodzielnego myślenia.
Podopieczni poznają zatem język polski, polską kulturę, świat, swoje emocje i siebie poprzez teatr, taniec, muzykę, plastykę, poezję i nade wszystko poprzez własne dzieło, własny akt kreacji.
Podczas zajęć korzystam z rozmaitych języków artystycznych. Wyobraźnia dzieci nie zna granic, toteż podczas naszych artystycznych i teatralnych przygód bywały już babciami i dziadkami, królami i królewnami, zwierzętami, a nawet… lasem, białą kartką, kisielem i Lechem Wałęsą. Bywały również lustrami, torami przeszkód i ruchowymi zagadkami. Skomponowały piosenkę pt. Hałas, zagraną na instrumentach życia codziennego takich jak muszle, pudełeczka po jogurtach czy klucze; stworzyły kolażowe, tajemnicze lasy oraz na pytanie „Jak się dzisiaj czuję” odpowiadały bez słów, tworząc własne rzeźby w glinie. Artystyczna odpowiedź na pytanie o samopoczucie na początku zajęć staje się już zresztą naszą małą, klasową tradycją.
Prace dzieci i ich ekspresja to temat niezwykle delikatny, stąd też same dzieła nigdy nie są wystawiane na ocenę ani też porównywane do pracy kolegi. Brak „jedynej słusznej” recepty prowadzi do dostrzeżenia nowych dróg w samym procesie tworzenia, postawy eksperymentatorskiej i otwartej na świat, siebie i kolegów, przy jednoczesnym wsparciu samodzielnego myślenia i poczucia wartości. Jedno „spójrz na pracę swojego kolegi” mogłoby ten proces zniweczyć. Gdy tego unikniemy, niespodziewanie zakwitają możliwości i talenty, o których dziecko nie miało wcześniej pojęcia, a dobrze nam znane „nie wiem jak, nie umiem, nie lubię” szybko zostaje zapomniane i w jego miejsce powstaje przestrzeń bezpieczeństwa, w której można się wielokrotnie pomylić i w której każde dzieło i głos są jednakowo ważne.
Ocenę zastępuje tu natomiast gra skojarzeń i odczuć związanych z pracą innych. To, co „ja widzę i czuję” w dziele kolegi poszerza możliwe znaczenia i perspektywę, uczy współpracy i szacunku dla opinii innych, sprawia również, że sam autor może spojrzeć na swoje dzieło z nowej perspektywy.
Wielkie możliwości otwiera również brak ściśle określonego tematu rysunków i rzeźb. Początkowy opór (“nie wiem, co mam zrobić!”) po chwili zostaje zastąpiony przez eksperymentowanie i zabawę, która prowadzi do ekspresji dla dziecka szczególnej, bo zawierającej istotne dla danej chwili i jej twórcy informacje i przeżycia. Zadawanie pytań apelujących do czucia i wyobraźni małego artysty, a wstrzymanie się od bezpośrednich rad i podawania rozwiązań sprawia, że dziecko uczy się asertywności, rozwija wyobraźnię i kreatywność oraz odpowiedzialność względem siebie, swojej twórczości i swoich kolegów. Metodologia ta sprawia również, iż umocniona zostaje wiara we własne siły i zdolności oraz rozwija się umiejętność pracy w grupie przy jednoczesnym uszanowaniu indywidualności każdego z jej członków.
Prace zawsze podsumowuje nadany jej przez dziecko tytuł, i to on właśnie waloryzuje ją, nadaje ważkość i ramy, w których możliwy staje się jej odbiór. Jest to też szansa na kolejne popuszczenie wodzy wyobraźni, zabawę metaforą i słowem, próbą własnego opisu i interpretacji, a dla niektórych wręcz okazją do stworzenia nowych słów!
***
Na potrzeby tego tekstu poprosiłam przyjaciół aby podzielili się ze mną zasłyszanymi w dzieciństwie powiedzonkami i przesądami dotyczącymi tworzenia i sztuki. Słoń, który nadeptywał na ucho skutecznie leczył zatem z chęci zostania muzykiem. Natomiast słoń w składzie porcelany (biedne słonie!), poruszanie się jak połamany i posiadanie dwóch lewych rąk były wyrokiem w dziedzinie tańca i teatru, zaś pisanie jak kura pazurem oraz porównanie z kolegą z klasy, który “pięknie malował” wyznaczały kanony uznania i plastyki i tym samym rozwiewały marzenia kariery artystów prac “niepięknych”. Te i wiele, wiele innych. Ileż dróg nieprzebytych! Ileż pomysłów niepoznanych!
***
Sztuka, tak jak ją pojmuję w swojej pracy i edukacji, nie jest tylko dziełem, kanonem czy produkcją ładnych rysunków, ale procesem, który do tego dzieła prowadzi. Jest drogą i znalezionymi na niej skarbami. Jest olśnieniem i zabawą, lecz nigdy „talentem”. Jest również przestrzenią oporu wreszcie, oporu przed światem instant w torebce. To przestrzeń odwagi tworzenia i czucia, myślenia i kontaktu z samym sobą. Stanowi domenę marzenia i kreatywności. Jest wielką podróżą.
Dla najmłodszych jest kreacją bez granic, bo jak ujął to Jean Dubuffet „dzieci, w zdecydowanie większym stopniu niż dorośli, pozostają niezależne od ograniczeń narzucanych przez autorytet sztuki cieszącej się poważaniem i robią to, co je bawi, nie troszcząc się czy bawią tym innych. Czują się zwolnione z obowiązku pochwały piękna, z konieczności działania doskonałego i poprawnego, mają przyzwolenie na wszystko (...). Kontekst społeczny i prawny nie dotyczy dzieci, są one aspołeczne, wyalienowane – i taki powinien być artysta.”
Marta Pawlikowska
Arteterapueta
Komentarze
Prześlij komentarz