Polecamy: Kłopoty Komendanta Roka, Kazimierza Szymeczko


Ładna pogoda? Może w lipcu!

Sprawdziłam prognozę pogody do końca miesiąca i od razu pożałowałam, że posłuchałam mamy. Przed wyjazdem powiedziała mi: „Po co ci dziecko ciepłe skarpety? Do Hiszpanii jedziesz, a nie na Syberię”. Przyjechałam i co? Temperatury takie, że chciałoby się włączyć ogrzewanie, którego nie ma. Deszcz na przemian ze słońcem. Do tego okazało się, że kałuże nie służą moim wiosennym butom i chyba odbyły już swój ostatni w życiu spacer. Zmarznięta usiadłam na łóżku. Okryłam się szczelnie kocem i sięgnęłam po jedną z książeczek z naszej biblioteki. Na samej górze leżały Kłopoty Komendanta Roka Kazimierza Szymeczko. Od razu przypomniał mi się Tydzień Brzechwy, który do tej pory potrafię wyrecytować wyrwana ze snu. To dobry znak, pomyślałam i otworzyłam cienką książeczkę w zachęcającej żółtej okładce.
Świat zakręcił się kilka razy wokół mnie. Błysnęło coś na niebie, za oknem poprószył śnieg, a za chwilę jakiś golas wyszedł na balkon się opalać i już, już znalazłam się na posterunku Komendanta Roka. Bardzo dziwny to posterunek, muszę przyznać, i bardzo nietypowy komendant. Całe miejsce pełne jest ludzi w różnych strojach – od kaloszy podkomendnego Listopada po okulary przeciwsłoneczne Sierpnia. Kałuże z roztopionego śniegu i piasek przyniesiony z plaży na sandałach też nie uszły mojej uwadze. Jednym słowem – coś tu nie gra! Już na pierwszych stronach przekonałam się, że komisariat wymyślony przez Kazimierza Szymeczko to taki trochę trójwymiarowy polski kalendarz, w którym pracują Miesiące, a zawiaduje nimi Rok. Najważniejszym zadaniem Roka jest zarządzanie pogodą. Wbrew pozorom nie jest to łatwe, bo liczba dni słonecznych jest ograniczona, a wiatr i deszcz też trzeba gdzieś upchnąć. Pory roku i Miesiące dzielnie bronią się przed brzydką pogodą, ale jak to w pracy zwykle bywa – nie zawsze wszyscy zasługują na premię. Miesiące, z których każdy ma w książeczce swój własny rozdział, popełniają różne głupoty. Czasem są nieodpowiedzialne, a czasem po prostu brakuje im doświadczenia. Każdy z nich jest typowo polski: Luty jest groźny i posępny, a Marzec… no w marcu jak w garncu, wiecie sami.
Najbardziej w całym opowiadaniu podobały mi się gry słowne, w które tekst obfituje. Np. komendant mówi do Lutego: „ – Zamknąłeś bałwany? A za co? – spytał jeszcze spokojnie. |– Za kratki. To znaczy za stawianie oporu – poprawił się. – Zostały ujęte na gorącym uczynku. |Komendant głowił się, jakim cudem śniegowe stwory mogły popełnić gorący uczynek (…)” . Dzięki nim książka może przynieść sporo śmiechu także rodzicom. W niektórych momentach historia jest jednak nieco zbyt skomplikowana językowo i może wymagać dodatkowych objaśnień szczególnie dla młodszych dzieci. Nie wszystkie bowiem będą wiedziały na przykład, dlaczego pory roku w Australii są odwrócone. Poza tym ta lektura to niesamowite źródło wiedzy o polskich realiach, a w szczególności o niuansach naszego kalendarza i pogody. Katalońskie dzieci może zaskoczyć, że tradycyjny bałwan ma na głowie garnek, nos z marchewki i oczy z węgielków, a topienie Marzanny oznacza pożegnanie zimy i przywitanie wiosny. W „Kłopotach…” w rolę Marzanny wciela się… szalona siostra Marca, która uwielbia sporty ekstremalne. Po tym rozdziale nie da się już zapomnieć, jak wygląda ta polska tradycja. Oprócz niej pojawiają się też m.in. Zimni Ogrodnicy lub Zimna Zośka. Szczerze mówiąc, sama zapomniałam, że są takie dni w roku, ale wierzę, że ludowe wierzenia warto podtrzymywać, choćby w tradycji przysłów takich jak „Na Grzegorza idzie zima do morza”.
Kolejnym plusem książki są piękne ilustracje. Narysowani przez Ewę Poklewską – Koziełło bohaterowie są piękni i pełni emocji. Aż trudno byłoby wyobrazić ich sobie inaczej! Od tej pory jestem wielką fanką rysowniczki i z pewnością sięgnę po kolejną ilustrowaną przez nią lekturę.
Oprócz polskich realiów autorowi udało się bardzo delikatnie i sympatycznie przemycić do opowiadań pewne nauki moralne. Marzanna okazuje się być wolontariuszką w przedszkolu, a ciotka porucznika Września rozdaje owoce w szkołach. Uważam, że jest to wielka zaleta „Kłopotów…” Nie każdy autor książeczek dla dzieci potrafi z takim wyczuciem zawrzeć w swojej opowieści kilka cennych mądrości, których warto uczyć najmłodszych.
Komendant Rok i jego pracownicy wlali do mojego serca trochę nadziei na lepszą pogodę. Może po prostu rozbuchana Wiosna to wpada to w euforię, to w depresję. Kto wie! Ja mam dla Was za to optymistyczna pogodę na lato, która mnie samej, noszącej adekwatne nazwisko bardzo się spodobała. Komisarz Rok oznajmia: „ A to dodatkowe słońce przydzielę Lipcowi. To mój najlepszy pracownik. Będzie wiedział, jak je wykorzystać”. Oj będę!
Paulina Lipiec


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozkład zajęć 2024/2025

Kontakt

Co jest potrzebne aby zapisać dziecko do szkoły w Katalonii?