Jak motywować dziecko do nauki polskiego
Dziecko to świetny biznes. Zaraz mi przerwiesz oburzona: „Zaraz, zaraz, ale jak to?” No tak. Można na nim zarobić kupę kasy. Szczególnie jak się ma wyobraźnię i smykałkę do interesów.
Można na przykład zorganizować dla dzieci warsztaty składania mebli dla markowych lalek, zajęcia z architektury dla trzylatków – „I ty możesz zostać Gaudim!”, mini uniwersytet dla najmłodszych – „Już wiem, kim był Kopernik!”, zajęcia z polo, krykieta, squasha, nurkowania bezdechowego, symulacji skoku ze spadochronem, chińskiego, urdu, baletu rosyjskiego, parzenia kawy „Już nigdy się nie poparzę” , robienia czekoladek….
Wolny czas naszego dziecka możemy wypełnić od stóp do głów. Możemy go widywać codziennie o 7, kiedy się ubiera, potem grającego na tablecie na tylnym siedzeniu auta oraz wieczorem, kiedy padnięte po całym dniu zasypia zanim otworzysz książkę z baśniami. Czy jesteś przekonana/y, że Twoje dziecko tego wszystkiego potrzebuje? Czy jesteś pewna/y, że zajęcia dodatkowe Twojego dziecka przyczyniają się do jego rozwoju, ale nie zabierają mu dzieciństwa?
Nie chcę szerzyć herezji ani wmawiać rodzicom, że szachy są lepsze od ping-ponga albo, że ze wszystkich dostępnych zajęć językowych to język polski zapewni mu w przyszłości sukces zawodowy. Chciałabym jednak zapytać: Czy szkoła polska jest dla naszych dzieci tylko i wyłącznie jednym ze sposobów na zapełnienie czasu wolnego? Czy fakt, że dziecko pała większym entuzjazmem do zajęć z badmintona niż sobotą spędzoną wśród innych dzieci z polskich rodzin ma dyskryminować tę drugą? Dobrze pamiętam jak kilkanaście lat temu rodzice postawili przede mną wybór: Możemy Cię zapisać na angielski albo na jazdę konną. Wybór obu nie wchodzi w grę. Taki poważny wybór dla dziesięciolatki! Tak bardzo chciałam jeździć konno, ale już wtedy bardzo chciałam też wiedzieć, czy skoro Cher w radio śpiewa „Do you believe in love after love?” to znaczy, że jest bardzo religijna i wierzy w życie po życiu, czy też po prostu ma złamane serce.
Dzisiaj wiem, że wybór angielskiego był dobrą decyzją, ponieważ każdy nowy język otwiera przed człowiekiem nowy świat. Świat w każdym języku wygląda inaczej. Świat po polsku syczy, szumi i szeleści. Wyrazy są długie, pisownia skomplikowana. Ale jest też bogaty w słowa i znaczenia, których nie da się oddać w żaden inny sposób, jak po polsku. Jak przetłumaczysz na hiszpański na przykład „kombinować”, „Nie mój cyrk, nie moje małpy” albo „Obudzić się z ręką w nocniku?”
Jak więc zachęcać niezależne dziecko do szkoły polskiej, która nie jest w top 10 zainteresowań? Pokazać mu możliwości. Dla kilkulatka nic nie będą znaczyły argumenty o przyszłych profitach, bo nie jest w stanie wyobrazić on sobie przyszłości. Możesz jednak mu jednak pokazać, ile już w tym momencie może zyskać mówiąc polsku.
1. Stwórz dziecku okazje, by rozmawiało po polsku nie tylko z Tobą i rodzeństwem. Skypujcie z babcią, kuzynami. Oglądajcie polską telewizję. Pozwól mu zobaczyć, że dla niektórych ludzi to jedyny język, w jakim mogą się porozumiewać. Zabierz go na próbę do polskiej szkoły, w której może poznać rówieśników mówiących w kilku językach tak jak ono – również po polsku. Niech usłyszy różne akcenty, różne głosy. Woli piłkę od szkoły polskiej? Podczas takiej wizyty przekona się, że sobotnia szkoła to nie tylko siedzenie w ławce. Gra w piłkę (nie w pelotę!) tu też jest możliwa.
2. Czytajcie razem. Wybierz ciekawą polska książkę z własnej lub szkolnej biblioteczki i przerwij czytanie przed końcem (jeśli dziecko już trochę czyta po polsku). Pomóż mu czytać samodzielnie, zachęcaj, chwal i nigdy nie wyśmiewaj!
3. Mówicie w domu wyłącznie po kastylijsku lub katalońsku, bo tak łatwiej? Ustalcie jeden dzień w tygodniu, w którym mama/tata rozumie tylko po polsku.
4. Nie zmuszaj. Zachęcaj, motywuj, zaciekawiaj Polską i polskim, ale jeśli dziecko uparcie odmawia, nie namawiaj na siłę. Dzisiaj się nie udało, spróbuj za tydzień. Sześciolatek nie chciał chodzić do polskiej szkoły po pierwszej wizycie? Skąd wiesz, że jako siedmiolatek nie zmieni zdania? Może chciałby spróbować jeszcze raz, ale wstydzi się powiedzieć. Jeśli polska kultura i język są dla Ciebie ważne, powiedz mu o tym. Nic tak nie motywuje i nie daje satysfakcji jak uszczęśliwianie bliskiej osoby.
5. Jedźcie do Polski! Jasne, że rodzinna podróż to dla większości osób duży wydatek. Nie ma co się łudzić, odwiedzanie babci co weekend nie wchodzi w grę. Jeśli jednak jest okazja – jedźcie! Pozwól dziecku pytać o drogę, kupować bilety i rozmawiać z właścicielem ślicznego psiaka w tramwaju. Wróci do domu szczebioczące po polsku i nawet nie poczuje, że przez ten cały czas w ogóle nie rozmawiało w swoim innym języku.
Na pewno sami macie wiele pomysłów na motywowanie dzieci. Podzielcie się tym z nami i z innymi rodzicami. Nie tylko mieszkającymi po sąsiedzku, ale też tymi, którzy poszukują wsparcia w Internecie. Nie tylko Wy czasem musicie zachęcać dziecko do nauki.
Na sam koniec przytoczę jeszcze historię mojego bliskiego przyjaciela z Krakowa – pół Francuza pół-Polaka, choć on teraz powiedziałby „Nie, nie! ¾ Polaka ¼ Francuza!”. Urodzony w Paryżu do 24 roku życia znał tylko kilka zwrotów po polsku. Podczas rodzinnych kłopotów postanowił uciec do Polski w poszukiwaniu korzeni i tożsamości. Zapisał się na całoroczny kurs języka polskiego. Gdy po roku ciężkiej pracy (jak pisałam poprzednio – żadne dziecko nie musi włożyć tyle wysiłku w naukę języka!) pierwszy raz rozmawialiśmy w pełni po polsku, z radością powiedział mi: Paulina! Nareszcie czuję, że mogę wyrazić to co czuję. Moja polska dusza była chyba uwięziona w języku francuskim. Teraz gdy jadę do Sędziszowa do moich kuzynów, gdy jem z nimi pierogi i piję wódkę, w końcu rozumiem, jak bardzo brakowało mi tej polskości, która zawsze była trochę w cieniu. W końcu jestem też Polakiem! (No dobra, nie powiedział tego tak płynnie, ale to miał dokładnie na myśli ;))
Mam nadzieję, że Wasze dzieci będą mogły odkrywać wszystkie odcienie swojej tożsamości we wszystkich językach, z jakich jest zbudowana.
Paulina
Komentarze
Prześlij komentarz