Skąd idea „slow fashion”?
Trend zdrowego odżywiania (pisałam o tym we wcześniejszym poście) koresponduje z innym, w mojej ocenie równie ważnym trendem. Mowa tu o slow fashion. Niestety dotąd nie powstał żaden adekwatny, polski ekwiwalent „slow fashion”. Głównie jest to podyktowane faktem, iż dosłowne tłumaczenie jest mylące i nie oddaje istoty tego podejścia. Gdybyśmy chcieli przybliżyć ideę slow fashion, powinniśmy zacząć od tego, że ów trend narodził się w kontrze do już istniejącego, konsumpcyjnego. Współczesna moda ma to do siebie, że nieustannie się zmienia, będac przy tym dość kapryśną. Co sezon pojawiają się nowe tendencje, kreowane przez największe domy mody na świecie, a to w naturalny sposób wpływa z kolei na trendy, wyznaczane przez sieciówki. W efekcie mamy do czynienia z samonapędzającą się machiną konsumpcjonizmu i błędnym kołem zakupów.
Skąd więc idea „slow fashion”? Przede wszystkim z potrzeby większej świadomości nas jako konsumentów. Joanna Glogaza, autorka książki „Slow fashion. Modowa rewolucja” dokładnie wyjaśnia ten fenomen, bazując na swoim przykładzie, co stanowi zresztą największe bogactwo wspomnianego „poradnika”. W jednym z wywiadów dla stacji telewizyjnej Glogaza rzuciła hasło o głosowaniu portfelem. Osobiście bardzo spodobało mi się to sformułowanie, bo unaocznia jedną z istotniejszych kwestii w tym kontekście. Mianowicie fakt, że to od nas zależy, czy robiąc zakupy kierujemy się jakością czy też ilością. Nie od dziś znane jest stwierdzenie „mniej znaczy więcej”. Propagowała je zresztą sama Coco Chanel, utrzymując, że istnieją pewne elementy garderoby, które nigdy nie stracą na swojej aktualności. I nie chodzi tu wcale o błędnie rozumianą koncepcję ubrań ponadczasowych jak np. rozpowszechnione hasło „dziesięć rzeczy, które każda kobieta powinna mieć w swojej szafie”. Jest to bowiem myślenie niezwykle stereotypowe, a ponadto sprowadza dyskusję wokół slow fashion na zły tor trywialnych dywagacji. Do tego odnosi się zresztą także Glogaza, reprezentując stanowisko, według którego niemożliwym jest stworzenie tej samej bazy dla tysięcy (różnych przecież) kobiet.
Slow fashion traktuje jednak o czymś znacznie głębszym i nie jest ograniczone jedynie do zakupowych strategii. Swoim portfelem dajemy wyraz uznania bądź dezaprobaty wobec beznadziejnej jakości tkanin, masowej produkcji, zatrudnianiu milionów ludzi za stawki głodowe i pracy tych samych w często niedopuszczalnych warunkach. Zdaję sobie sprawę z tego, że wybierając się na zwykłe zakupy nie myśli się o ludziach, zatrudnionych w fabryce w Bangladeszu, ale w dużej mierze jest to spowodowane brakiem świadomości. I właśnie o uświadamianie tu chodzi. Propagatorzy prawidłowo rozumianego minimalizmu udowadniają, że zakupy istotnie nie muszą stanowić centrum naszej uwagi i że warto postawić czasem na zakup jednego produktu wysokiej jakości, aniżeli kilku o jakości co najmniej wątpliwej. Slow fashion należy więc odnosić do myślenia perspektywicznego, bo na pewno nie należy ono do rozwiązań doraźnych, chwilowych. Slow fashion ma na celu uspokoić nas jako konsumentów i uświadomić, że w rzeczywistości nie potrzebujemy tylu rzeczy, ile uznajemy za konieczne. Obraz tego, ile mamy najlepiej oddają chyba wszelkie przeprowadzki, kiedy to zdziwieni ogromem rzeczy, nie mamy pojęcia jak udało nam się je dotąd wszystkie zgromadzić. Wszelkiego rodzaju hasła (niezależnie od tego, czy wykrzykiwane są w rzeczywistości czy na planie filmowym popularnych seriali) „Nie mam się w co ubrać!” nie miałyby miejsca, gdybyśmy i my byli bardziej uporządkowani i mieli większą świadomość siebie i swojej szafy. Joanna Glogaza dowodzi bowiem, że można mieć szafę, składającą się z dziesięciu elementów i być z tego zadowolonym. Ostatecznie bowiem nie sposób chodzić w większej ilości rzeczy, aniżeli przewidują to dni w tygodniu:) Autorka polecała, ażeby przypatrzeć się sobie i obiektywnie ocenić, w których rzeczach rzeczywiście chodzimy, a które to wciąż nam się podobają, ale z różnych powodów z nich nie korzystamy. To w większości przypadków daje dużo do myślenia. Wyprzedzając ewentualne pytania, ideę „slow” można odnieść do różnych dziedzin życia, moda była jedynie jej przykładem. Jest to jednak temat bardzo obszerny i mógłby stanowić oddzielny post.
Współcześnie otacza nas mnóstwo rzeczy, prawdopodobnie w większości z nich nigdy nie będziemy w posiadaniu. Warto sobie jednak uświadomić, że próbując dogonić świat, będziemy deptać mu po piętach, a po drodze możemy pominąć kilka detali, które po czasie mogą się okazać nie bez znaczenia.
Natalia Żurek
Komentarze
Prześlij komentarz