Zajęcia z arteterapii w Barcelonie, 19 listopada
Moje a Twoje, nie moje i Twoje, nasze i wspólne, nasze a moje: to często miary, które wyznaczają w szkole odległość już na poziomie piórnika. „Proszę Pani, nie mam czerwonej kredki”, „Proszę Pani! Potrzebuję strugaczki!”, Proszę Pani...zapomniałem nożyczek” zdarza mi się słyszeć niemal na każdych zajęciach. Nierzadko pytam wtedy resztę klasy, o to czy ktoś byłby skory pożyczyć brakujący przedmiot swojemu koledze, czy koleżance i zawsze znajduje się chętny. Często jest to sąsiad siedzący łokieć w łokieć z zapominalskim.
Zastanawiam się wtedy co sprawia, że uczeń woli zapytać mnie niż skierować się z bezpośrednią prośbą do kolegi obok? Czy oznacza to, że dzieci przebywając tyle czasu razem, dzieląc ławki, tak naprawdę rzadko się komunikują? Jak my, nauczyciele i rodzice, możemy pomóc im w podjęciu próby wyznaczenia swoich własnych limitów, granic i jednocześnie zachęcić je do współtworzenia grupy, kolektywu i stanowienia ważnego elementu w zespole?
Kilka ostatnich zajęć z arteterapii, we wszystkich klasach, poświęcone były właśnie tym zagadnieniom, które są ze wszech miar naglące i podstawowe nie tylko dla sprawnego funkcjonowania grupy, ale i każdego indywidualnego ucznia.
Zajęcia z najmłodszymi, Jagódkami i Poziomkami, jak zawsze rozpoczęliśmy od wspólnego tańca i zabaw psychomotorycznych. Po takiej rozgrzewce zaproponowałam dzieciom stworzenie „mapy rąk”, na której uczniowie odrysowywali swoje dłonie.
Zabawa ta umożliwiła każdemu z dzieci znaleźć swoją własną przestrzeń, która oddzielona była od reszty granicą odcisku i i jednocześnie, otoczona przez inne ślady, tworzyła integralną część całej mapy.
Zabawa ta pozwoliła nam na grę z przestrzenią wokół i dystansem wobec innych dłoni, na próbę respektowania terytorium kolegi i jednoczesne ustanowienie własnego obszaru, i wreszcie, na symboliczne stwierdzenie: oto Ja!
Po zostawieniu odcisków rąk, przy wtórze muzyki, dzieci ubarwiły swoją mapę kolorami, sprawiając że zamieszkały ją również rozmaite zwierzęta, rośliny i stwory.
W grupie Malinek kontynuowaliśmy zabawę z odciskaniem dłoni. Tym razem jednak każdy z uczniów odrysowywał jedną z rąk, po czym wycinał ją i ozdabiał indywidualnie według własnego uznania. Gdy wszystkie prace były skończone, na stworzonym uprzednio z gałęzi drzewku, uczniowie zawieszali swoje prace na sznurkach, które niczym listki ubierały i upiększały pień drzewa. Nie gubiąc wkładu i pracy każdego z uczniów, zachowując jednostkowy i jedyny w swoim rodzaju styl każdego z nich, powstało tym samym dzieło wspólne, które bez swoich listków byłoby jedynie suchym badylem.
W najstarszej grupie rozciągnęliśmy na podłodze długą kartkę papieru. Każdy z uczniów zajął przy niej wybrane miejsce i wybierając kolory farb, które najbardziej mu odpowiadały rozpoczynał odbijać na niej swoje dłonie. Multiplikować odciski można było w nieskończoność a jedyną zasadą było nie niszczyć pracy kolegi.
Na zajęciach z arteterapii nie istnieją jedynie słuszne kanony i recepty. Moje uwagi są nieznaczne tak aby nie ograniczać wyobraźni uczniów i jednocześnie wspomóc ich kreatywność. Celem jest zawsze zachęcanie ich do poszukiwania swoich własnych reguł i zwiększania granic indywidualnych możliwości. Również i tym razem kiedy już cały papier pokryty był odciskami, zaprosiłam dzieci do tego by namalowali wspólne dzieło o wymyślonej przez siebie tematyce.
Zabawa z farbami szybko przekształciła się w wielką frajdę a mieszanie kolorów i eksperymentowanie z nimi stało się wspólnym projektem dla grupy, a „temat” obrazu, jego cel przestał mieć znaczenie. Jednym przychodziło łatwo dzielić się swoją przestrzenią, drudzy przodowali w wynalezieniu nowych, niespotykanych odcieni i kolorów, inni znów, trzymając się nieco z boku, szukali azylu w indywidualnych poszukiwaniach. Każdy odkrywał swoją przestrzeń i swoje warunki współpracy z resztą klasy.
Każdy posiada dziś swój komputer, swój telefon komórkowy, a „wspólne gry” odbywają się coraz częściej w internetowej sieci i tym samym w samotności własnego pokoju. Współczesne miasta nierzadko też dziś nie zachęcają do zabaw „podwórkowych”. W czasach, kiedy silna i pewna siebie indywidualność jest umiejscawiana niezwykle wysoko, trudno znaleźć narzędzia, które pozwoliłyby kształtować rozwój kolektywu, grupy czy też zespołu. Uciekając od jednoznacznej oceny tej sytuacji, stwierdzić jednak możemy, że wpływa ona znacząco na kształtowanie się stosunków między ludźmi, a kształtować je i uczyć się ich zaczynamy już we wczesnym dzieciństwie.
W Santa Cruz w Argentynie znajduje się Cueva de las Manos. Malowidła naścienne, które tam się znajdują powstały 7350 lat przed naszą erą, a tworzą je właśnie odciski dłoni. Ich niezwykła ekspresja porusza po dziś dzień: czy dawni mieszkańcy tamtej ziemi próbowali pozostawić ślad po sobie? Oto ja, oto my, zostawiamy po sobie znak, zdają się mówić ich malowidła.
Nauka własnych granic, własnych limitów i jednoczesne dzielenie się przestrzenią, tworzenie grupy, zespołu i kolektywu, wymaga czasu i jest pracochłonne ale przynosi efekty. Oto ja, oto my, tworzymy swój znak.
Marta Pawlikowska
Komentarze
Prześlij komentarz