Zajęcia z arteterapii 6 maja,17 czerwca i podsumowanie roku szkolnego
Dobiegł końca kolejny rok szkolny. Trzeci już, w którym jedno z zajęć w programie nauczania, stanowi arteterapia transdysciplinarna. Trochę to czas podsumowań, trochę weryfikacji całorocznego wysiłku, a trochę już zabawy, zapachu i smaku wakacji.
Długo zastanawiałam się co ma się znaleźć w ostatnim już w tym roku artykule.
Czy zwrócić uwagę na procesy indywidualne, które czasem powolne i niegłośne, otwierały dla uczniów nieznane im wcześniej możliwości, sposoby postrzegania świata, siebie i tego, co je otacza?
Czy opisać kilka z zachwytów i olśnień, których dostarczyła mi ich praca, myśli i odkrycia?
Czy zwrócić uwagę na proces grupowy, który subtelnie pozwolił przepracować wiele z dziecięcych bolączek i strachów?
Czy skupić się na sztuce i, raz jeszcze, podkreślić jak bardzo wspomaga ona rozwój i edukację dzieci i młodzieży?
Czy może opowiedzieć o zupełnie niezwykłych „przebudzeniach”, nie tylko już
artystycznych ale nade wszystko ludzkich, to jest takich, które otwierają sposobność na szczere i bliskie spotkanie?
Każdy z tych tematów mógłby stać się osobnym tematem na artykuł podsumowanie. Wszystkie one, stanowiąc odrębne aspekty edukacyjnej i artystycznej roboty, wzajemnie się przenikają i tworzą fundament tego czym jest i czym może być sztuka i arteterapia.
Kiedy pytam sama siebie czym jest sztuka i czym może być dla mnie, a pytanie to zadaję często w mojej praktyce, jedna odpowiedź pozostaje stała: sztuka i twórczość niezmiennie wyznaczają domenę wolności. Akt kreacji, niezależnie już od definicji i ram jakie mu nadamy, może stać się aktem niezależności i samostanowienia. I im to właśnie poświęciliśmy przedostatnie i ostatnie zajęcia z arteterapii.
Podczas pierwszych tego dnia warsztatów, z grupą Tęcza, postanowiliśmy namalować morze. Stało się już naszym zwyczajem, że korzystamy z wielkich połaci białych brystoli czy papieru, przy którym każdy zajmuje swoje miejsce. Od tego miejsca zaczynamy malować i tworzyć, sumując swoją wizję z wkładem pozostałych. Nierzadko też, uczeń zainteresowany rysunkami swoich kolegów, to miejsca zmienia, wchodząc w dialog z tym co powstało obok i tym samym, zapraszając kompanów do dalszej artystycznej „rozmowy”.
W morzu narysowanym przez dzieci zaczęły więc krążyć ryby, płaszczki, muszle i rośliny; płetwonurkowie, ośmiornice, płaszczki, bohaterowie bajek a nawet Pan Gąbka. Kiedy uczniowie uznali morski pejzaż za zakończony zaproponowałam im „zbudowanie” łódek, które w to morze poniosłyby również ich marzenia, życzenia i pragnienia.
Podobny przebieg miały zajęcia u Jagódek i Poziomek, z tym że w obu tych grupach dzieci nie zaczynały rysować morskiego odmętu od nowa, lecz kontynuowały ten, który zaczęli ich starsi koledzy. Szkoła oraz nauka języka naturalnie dzieli dzieci na grupy wiekowe – wspólny mural namalowany przez trzy grupy był doskonałą okazją aby, pomimo podziału na klasy, stworzyć coś wspólnie i zespołowo. Łódki zaś, kolorowe, rozmaicie udekorowane i jednostkowe poniosły w to morze życzenia i marzenia zupełnie już jednostkowe.
Przedostatnie zajęcia z grupą Tęcza rozpoczęliśmy rozmową o kontestacji, sprzeciwie, proteście i rebelii. Zastanawialiśmy się dlaczego i kiedy ludzie opierają się i strajkują oraz co tak naprawdę oznacza bunt? Okazało się również, że wielu z uczniów zna nawet, popularne w Hiszpanii manifestacyjne okrzyki i hasła. Zastanawialiśmy się więc, co tak naprawdę obchodzi dzieci. Jakie sprawy są dla nich ważne, jakie warte zachodu i oporu, co chciałyby i mogły oprotestować. Następnie z kartonu i innych zgromadzonych materiałów, dzieci skonstruowały własne manifestacyjne transparenty.
Niech będzie więcej jedzenia, Chcemy więcej czasu na patio, Więcej zieleni, Mniej wojen czy Więcej słońca, to niektóre z haseł, które nie tylko znalazły się na transparentach ale również na zakończenie lekcji zostały przez nas wspólnie wykrzyczane.
Podczas zajęć, które miały miejsce w dniu 17 czerwca, klasy Tęczy oraz Jarzębiny zostały połączone. Tym razem rozpoczęliśmy od wspominania tego, co udało nam się w tym roku zrealizować i razem stworzyć. Dwie grupy dzieci mogły wzajemnie podzielić się tym, co najbardziej, a co najmniej, podobało im się ze wszystkich propozycji, które zostały im przedstawione.
Przez cały rok szkolny odkrywaliśmy wspólnie wiele artystycznych możliwości, które daje nam recykling i przedmioty użytku codziennego. Proste rzeczy, takie jak patyki, kamienie, gazety, plastykowe butelki i kubeczki, wstążki, pudełka i tektury, muszle, papierowe rolki, stare kolczyki, kapsle czy nakrętki - w dobie gotowych i nie wymagających właściwie większego wysiłku zabawek i wszech otaczających, atrakcyjnych i kolorowych ekranów i ekraników - poprzez swoją prostotę i trójwymiarowość okazują się stanowić dla dzieci interesującą przygodę.
Podczas tych zajęć dzieci ponownie spotkały się z materiałami, które ułożone na podłodze na środku klasy swoją różnorodnością zachęcały do eksploracji i odkrywania ich za pomocą zmysłów, poznawania ich faktury czy dźwięków, które mogły wydawać. Ich kształty i plastyczne możliwości same w sobie stanowiły już wycieczkę w dziedzinę wyobraźni, asocjacji i eksperymentu.
Tematem naszego ostatniego artystycznego spotkania był...brak tematu. Każde z dzieci mogło samodzielnie i według swojego uznania, oddać się szperaninie i eksploracji oraz zdecydować, co chce z zebranych materiałów, stworzyć lub zbudować. Maski, kalendarze, makiety wojenne, grzechotki i proste instrumenty, malunki i kolaże, to tylko niektóre z przykładów prac, które powstały na tych zajęciach.
W grupach najmłodszych, Jagódkach i Poziomkach, również postaraliśmy się zebrać i podsumować nasze tegoroczne doświadczenia. Zrobiliśmy to tym razem za pomocą ruchu i tańca. W takt przeróżnych piosenek eksplorowaliśmy taniec i możliwości ruchowe naszego ciała. Pomagały nam w tym proste przedmioty, takie jak gazety, serwetki czy plastykowa folia malarska.
Arteterapia transdysciplinarna zakłada, że kluczowym momentem w procesie tworzenia (i dalej: terapii), jest zmiana modalności i języka artystycznego. W przejściu tym bowiem objawiają się inne, nowe znaczenia, perspektywy, rozwiązania i alternatywy. Ujawniają się pytania, emocje i odpowiedzi. Jak wygląda taniec ujęty w wierszu? Jaki zaśpiewałaby rzeźba gdyby mogła wydać głos? Jakie kolory może mieć taneczny pląs?
Na zakończenie zajęć, grupy Jagódek i Poziomek swój taniec i przeżycia artystycznie oddały i uchwyciły w kolorowej plastelinie. Powstałe prace zapakowały w gazety i w plecaki i zabrały do domu. Kończąc tym samym ten barwny i pełen wrażeń rok szkolny.
Procesy artystyczne, o których pisałam już tak wiele razy, niezależnie czy w sztuce plastycznej, czy w teatrze, muzyce, czy literaturze wymagają czasu. Czasu, który zawsze (i nigdy na odwrót) jest niezwykle indywidualny. Każdy z uczniów, na przekór szkolnym systemom i teoriom, jest inny. Każdy, to inna opowieść, inna droga i inne możliwości.
Lubię myśleć o nauczaniu jako o muzycznym akompaniamencie. Jest solista, jest wiodący instrument, który gra sobie tylko znaną melodię. Akompaniament asystuje, tworząc muzyczne tło, które pomaga, sytuuje wątek w określonym kontekście, podtrzymuje go i dopełnia, ale nigdy zagłusza czy wyprzedza.
Jeden z uczniów, od początku swojej obecności w jednej ze szkolnych grup, bardzo rzadko angażował się w zabawy i artystyczne propozycje. Nigdy nie brał udziału w grach ruchowych i okazjonalnie tylko kreował pracę na „zadany” temat. Epizodycznie również dzielił się swoją twórczością. Na zajęciach z rzadka nawiązywał kontakt z resztą grupy, lubił rozmawiać w cztery oczy. Na początku zajęć, zawsze i bez ustanku, poświęcałam mu uwagę pytając czy ma ochotę bawić się wspólnie. Gdy nie chciał, przyjmowałam jego decyzję bez oporu, pozwalając aby tworzył swoje własne historie i prace. To na ostatnich zajęciach właśnie, po tak długim procesie trzymania się na uboczu i programowego wręcz nieuczestniczenia, uczeń ten nagle dołączył do zespołowego tworzenia. Wzniósł niesamowitą zupełnie strukturę i pracę, w której ujawnił się jego niebywały i przeczuwalny już zmysł przestrzeni i kreatywności. Gdy skończył budować, pokazywał swoje dzieło z dumą i przejęciem. Ja sama, ze sporą niecierpliwością i ciekawością czekam, na jego kolejne prace i przyszły rok szkolny.
Akompaniament, z szacunkiem, cierpliwością i uważną obecnością, pozwala na to aby każdy instrument wybrzmiał we właściwym dla siebie momencie. Bez pośpiechu i prób przekształcenia go w inny element orkiestry. A każdy instrument nosi w sobie melodię.
Suely Rolnik, brazylijska krytyk sztuki, filozofka i psychoterapeutka, podczas wizyty w Barcelońskiej MACBA, w swoim przemówieniu pytała o to czy sztuka leczy? Rolnik uważa, że w relacji między podmiotem, a światem istnieje „coś więcej” niż jedynie wymiar psychologiczny (czyli kompetencje pamięci, inteligencji, percepcji, uczuć itd., wszystkiego tego co pozwala nam istnieć, wejść w relację i usytuować się na mapie świata). To „coś więcej” według Rolnik, to prawie niewykrywalne i z pewnością nie celebrowane w dzisiejszym społeczeństwie, „odczucie” („sensacja”). Kiedy pojawia się w nas „sensacja”, przez brak języka, który byłby w stanie ją określić i opisać, narasta w nas dyskomfort i złe samopoczucie. Sztuka, według Rolnik, może być językiem, które sensacje przekształca w znaki i w ten sposób je odszyfrowuje. Tak też artysta, ten kto tworzy, staje się „anteną” i wyszukując formę, w którą ubiera odczucia, nadaje im sens. Tą drogą sztuka bezpośrednio ingeruje w świat, rozsadzając niejako, jego stare systemy i sensy. Transformując to, co niewidzialne w to, co widzialne, otwiera nowe możliwości, pozwala na wolność.
Wolność tak pojęta i tak praktykowana w sztuce, traktuje życie i świat nie jako gotowy do pojęcia i wyuczenia wzór, ale jako potencję, możliwość, w której my sami uczestniczymy aktywnie i w której my sami stać się możemy kreatorami i artystami. Nie w coachingowym, spopularyzowanym dziś przez media wydaniu, ale jako sposób na odszyfrowanie naszych i tego świata przeżyć, wydarzeń i odczuć oraz nadanie mu sensu, który nieustannie aktualizuje nas jako aktywny wobec życia podmiot.
Łódeczki pełne marzeń i życzeń, wysyłane przez dzieci w stworzone przez nie same morze; transparenty, poprzez które domagały się właściwych im praw i broniły swoich interesów; taniec, który poszerza możliwości ekspresyjne ciała, jego świadomość i nie zamyka go w technice; niezależność wyboru materiałów, tematu formy dla swojej kreacji - te właśnie sensy, sensacje i odczucia odzwierciedlają. Poprzez sztukę, wysiłek zniesienia „anestezji pragnienia” (jak powiedziałaby Rolnik), poprzez własne, osobiste pytania, brak recept i strachu przed pomyłką, ku tej transformacji świata w „swój” zmierzają. Ta twórcza siła, a nie brak dolegliwości, to właśnie zdrowie, którego poszukuje arteterapia.
Niech życzenia, marzenia i twórczość podczas tych wakacji nie ustają!
Do zobaczenia w przyszłym roku szkolnym!
Marta Pawlikowska
Cały
tekst Suely Rolnik pt. „El arte cura?”, można przeczytać pod
linkiem: http://www.medicinayarte.com/img/rolnik_arte_cura.pdf
Więcej
na temat temat w: D. Winnicott „Realidad y juego”, Hiszpania 2008
Komentarze
Prześlij komentarz